Na ile cenny jest Kościół? „Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie” (Ef 5,25).

Biblia wielokrotnie naucza na temat Bożej miłości do ludu przymierza. „Gdyż działem Pana jest lud jego, Jakub wyznaczonym mu dziedzictwem. Znalazł go w ziemi pustynnej i w bezludnym zawodzeniu pustyni. Otoczył go, doglądał go, strzegł go jak źrenicy oka. Jak orzeł pobudza do lotu swoje młode, unosi się nad swymi pisklętami, rozpościera swoje skrzydła, bierze na nie młode i niesie je na lotkach swoich, tak Pan sam jeden prowadził go, nie było przy nim obcego boga” (5 Mj 32,9-12). „Nie posłaniec i nie anioł, lecz jego oblicze wybawiło ich; on sam ich odkupił w swojej miłości i w swoim miłosierdziu. Podźwignął ich i nosił ich przez wszystkie dni prawieków” (Iz 63,9). Cierpienia Chrystusa dowodzą, że bardzo ceni sobie Kościół. Jednak ludzie łatwo o tym zapominają.

Kiedy ktoś staje się chrześcijaninem, w jego życiu dokonują się zmiany – zarówno w nim samym, jak i w jego więziach z innymi: Bogiem, ludźmi i kościołem. Przechodzi metamorfozę: rodzi się na nowo, staje się nowym człowiekiem, nowym stworzeniem; był martwy, a oto żyje w Chrystusie (Jn 3; Ef 2,1-10; 4,24; Gal 6,15). Zostaje złączony z Chrystusem i staje się częścią Jego ciała, Kościoła. Przy czym to nie jego własny wybór, lecz dzieło Boże. „Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni w jedno ciało” (1 Kor 12,13). Nie można być złączonym z Jezusem Chrystusem, Głową Kościoła, przez działanie Ducha Świętego, nie będąc przy tym złączonym z współwyznawcami, członkami Jego ciała, którzy należą do tej samej Głowy i mają tego samego Ducha. Każdy wierzący jest de facto członkiem Kościoła.

Bez członkostwa w kościele?
A jednak niektórzy ludzie twierdzą, że należą do Chrystusa, przy czym nie przynależą do żadnego kościoła. Sprawa jest poważna. W swojej książce „Stop Dating the Church” Joshua Harris cytuje następującą wypowiedź Marka Devera: „Jeśli nie jesteś członkiem kościoła, do którego chodzisz, możliwe, że zmierzasz do piekła” (str. 55).

Istnieje lista argumentów, których ludzie używają, by usprawiedliwić swój brak członkostwa w kościele:

1. „Kościół to organizm, a nie organizacja – trzeba oddzielić te dwie rzeczy”. Oczywiście prawdą jest, że kościół to przede wszystkim duchowy organizm, lecz Bóg dał mu także struktury organizacyjne. Te dwie rzeczy się nie wykluczają. Bóg daje pastorów i nauczycieli (starszych) dla zbudowania kościoła (Ef 4,11-16). W Dniu Pięćdziesiątnicy wszyscy, którzy przyjęli słowo i zostali ochrzczeni, dołączyli do kościoła (Dz 2,41-47). Apostołowie znali dokładną liczbę uczniów: najpierw stu dwudziestu, potem trzy i pięć tysięcy, i więcej (Dz 1,15; 2,41; 4,4; 6,1.7). Odpowiada to podobnym praktykom liczenia każdego członka w czasach Starego Testamentu. Każdy zbór czasów apostolskich był jasno określoną grupą ludzi, posiadał odpowiednie cechy i własne wyzwania (zob. Flp 1,1; Obj 2-3).

2. „Formalizm zabija spontaniczność; organizowanie pozbawia ducha”. Słowa te trafnie opisują ducha obecnych czasów – afirmację wszystkiego co przypadkowe i odrzucenie wszelkiego formalizmu. Ten sam duch stwierdza: „Po co brać ślub? Czy ceremonia albo kawałek papieru (akt ślubu) coś zmieniają? Liczy się miłość!”. Lecz Bóg inaczej spogląda na sprawy: ślub jest publicznym aktem zawarcia przymierza. Podobnie członkostwo w kościele jest sprawą publiczną i dotyczy przymierza; zakłada przyjęcie przywilejów i odpowiedzialności.

3. „Wystarczy należeć do »kościoła niewidzialnego«: nie potrzeba przynależeć formalnie do żadnego konkretnego zboru”. Argument ten nadużywa rozróżnienia na widzialny i niewidzialny kościół. Ktoś, kto nie wchodzi w więź z braćmi w kościele lokalnym, nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że ma społeczność z nieznanymi mu ludźmi w innych krajach i kolejnych wiekach historii. Jak może ich kochać? John Murray stawia pytanie: „W którym miejscu Nowy Testament mówi o »kościele niewidzialnym« jako instytucji, w której można doświadczać wspólnoty braterskiej?” (Collected Writings, t. I, str. 235).

4. „Kościół popełnia błędy”. Faktem jest, że niektórzy ludzie zostali zranieni w kościele. Jan Kalwin również cierpiał przez kościół w Genewie, a jednak podkreślał obowiązek trwania w kościele. Kościół popełnia błędy? Widać w nim różnice zdań? Pewni ludzie do niego należący są bezbożni i przystępują do stołu Pańskiego? Jeśli tak jest, niechaj te sprawy nie będą przyczyną podziałów, o ile w kościele naucza się Ewangelii i kościół przejawia znaki prawdziwego kościoła. Oczywiście „hańbą jest, kiedy wieprze i psy mają dział z dziećmi Bożymi”, lecz to nie powód, by porzucać kościół. Wydawać by się mogło, że przystępowanie do Wieczerzy w towarzystwie bezbożnych jest świętokradztwem. Kalwin jednak ostrzega, by nie być bardziej surowym niż apostoł Paweł: niech każdy bada siebie, a nie innych (Institutes, 4.1.11-15).

Potrzeba członkostwa w kościele
Istnieje wiele powodów, dla których każdy wierzący powinien być członkiem konkretnego zboru.

1. Chrzest jest znakiem członkostwa w kościele. Jeśli ktoś został ochrzczony w Chrystusa, chrzest oznacza również przyłączenie do kościoła. Odłączając się od kościoła, ludzie zapierają się swojego chrztu.

2. Uczestnictwo w Wieczerzy Pańskiej wymaga członkostwa w kościele. Człowiek, który uchwycił się nadziei zbawienia w Chrystusie, powinien też zasiadać u Jego stołu zgodnie z nakazem i w jedności ze wszystkimi uczniami. Kościół jest jednym ciałem, spożywającym jeden chleb (1 Kor 10,17). Koryntianie jedli i pili niegodnie i za to spadł na nich sąd – niektórzy z nich pomarli. Co było ich przewinieniem? „Powstają między wami podziały”, „zborem Bożym gardzicie” (11,18.22). Rozłamy przy stole rozdrażniły Chrystusa. Osoba, która przyjmuje komunię, a jednocześnie odmawia zjednoczenia z braćmi przez członkostwo w kościele, nie może mówić o godnym spożywaniu wieczerzy.

3. Ekskomunika, usunięcie osoby ze społeczności kościoła, powinna budzić lęk. Apostoł Paweł opisuje ją jako „oddanie szatanowi” (1 Kor 5,5; 1 Tm 1,20). Ekskomunika zakłada członkostwo: osoba usunięta musiała wcześniej przynależeć. Teraz została umieszczona w sferze szatana. Osoba, która nie chce przyjąć członkostwa, sama stawia się w pozycji podobnej do ekskomunikowanego.

Chrystus dał klucze królestwa Piotrowi i apostołom, ponieważ postanowił zbudować swój kościół. Powiedział im, że cokolwiek zwiążą na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążą na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie (Mt 16,18.19). Nie oznacza to, że Bóg uznaje bez wyjątku każdy proces dyscyplinarny. Kiedy przywódcy działają w sprzeczności z objawioną wolą Chrystusa, Dobry Pasterz wciąż może przyjąć owce wyrzucone przez najemców (Jana 9-10). Jednakże Chrystus twierdzi, że istnieje ścisły związek między członkostwem na ziemi, a zapisaniem w Księdze Życia Baranka w niebie. Jeżeli ktoś nie posiada członkostwa w kościele Chrystusa na ziemi, z powodu krnąbrności i niewiary, nie może zakładać, że należy do niebiańskiego Jeruzalem.

4. Chrystus wzywa wiernych do zabiegania o jedność (Ef 4,1-6). Chrześcijanie powinni zrobić wszystko, co w ich mocy, by praktykować jedność ciała, w jednym Duchu. Chrystus modlił się o jedność wierzących: „Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli” (Jn 17,21). Jedność kościoła powinna odzwierciedlać doskonałą jedność Trójcy.

5. Odmowa przyjęcia członkostwa jest z natury schizmatyczna, nawet jeśli zamiary są inne. Schizma oznacza rozdzieranie kościoła na kawałki, jak rozdziera się płaszcz.

6. Wierzący potrzebują opieki duszpasterskiej i nadzoru. Wraz z nawróceniem człowiek staje się uczniem, a uczniostwo trwa całe życie. Chrystus wyznacza pasterzy, którzy karmią wierzącego, prowadzą i chronią, a także poprawiają i zachęcają. Wierzący nigdy nie staje się samowystarczalny. Nawet człowiek, który staje się pastorem, potrzebuje nadal duchowej opieki (1 Tes 5,12.13; Hbr 13,7.17; 1 Pt 5,1-5). Nie można myśleć, że Chrystus się w tym względzie myli. Nikt nie może się ostać w pojedynkę. Apostoł Paweł ostrzega przed takim błędnym myśleniem: „A kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł”.

Czasami chrześcijanie nie chcą być członkami, aby uniknąć zobowiązań. Wolą pozostać niezależni, niż poddawać się starszym. Wolą chodzić własnymi ścieżkami. Ale to de facto oznacza bunt, który nie prowadzi do niczego dobrego.

7. Wierzący nie może wzrastać poza kościołem. Dlaczego? Ponieważ wzrost chrześcijański dokonuje się w kontekście wzrostu ciała kościelnego, ku większej i silniejszej jedności (por. Ef 4,11-16).

8. Wierzący nie może używać darów duchowych, o ile nie jest częścią kościoła. Mężczyzna nie może stać się starszym bądź diakonem, o ile wcześniej nie jest członkiem. Chrystus obdarza różnymi darami przez wzgląd na kościół. Każdy członek jest ważny, nawet ten, który czuje się nieistotny. Ucho nie może rzec: „Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała” (1 Kor 12,12-30). Wierzący, którzy umieszczają się poza ciałem, powstrzymują się sami od owocnego życia. Nie okazując posłuszeństwa Chrystusowi, pozbywają się jego nagrody, przynajmniej po części.

9. Każdy wierzący jest zobligowany do zachęcania innych w chodzeniu za Chrystusem i do stawania się przykładem dla innych. Chrześcijanin musi zważać na swoje zachowanie – powinien mieć na uwadze wpływ, jaki jego zachowanie ma na innych. Nie powinien przyczyniać się do upadku młodych w wierze, a raczej świecić dla nich przykładem.

Za każdym razem warto zastanowić się, co by się stało, gdyby każdy udał się za takim czy innym przykładem. Co by było, gdyby wszyscy odmówili przyjęcia członkostwa w kościele? Co by było, gdyby wszyscy wybrali nieobecność na nabożeństwie? Albo nikt by nic nie ofiarował? Gdyby wszyscy udali się za daną postawą, czy to zachęciłoby i zbudowało, czy raczej osłabiło i zniszczyło oblubienicę Chrystusa?

10. Nowe przykazanie Chrystusa: „Abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem” (Jn 13,34), wymaga przyłączenia się do kościoła. Bo niby gdzie indziej można wprawiać w czyn tę miłość, jeśli nie w kościele?

Jakiego rodzaju członkostwo?
Czego Chrystus oczekuje od członków swojego ciała? Jakie są biblijne standardy członkostwa w kościele? Na czym polega chrześcijańskie powołanie?

Istnieje wiele ważnych wskazówek w całym Piśmie, ale warto wymienić najważniejsze:
Podstawową kwestią jest konsekwentne uczęszczanie na spotkania kościoła. Na nich Chleb Życia karmi wiernych przez czytanie i nauczanie Słowa Bożego oraz Wieczerzę Pańską. Częsta nieobecność wskazuje zazwyczaj na jakiś problem. Duch Chrystusa sprawia w wiernych pragnienie uczestniczenia w darach łaski.

Ważne jest także uważne słuchanie Słowa Bożego. Mądry chrześcijanin wysoko sobie ceni nauczanie prawdy. Ono go ożywia. Dlatego będzie dokładał starań, by tę prawdę rozważać i pojąć; uczyni ją także wyznacznikiem swojego myślenia i postępowania.

Kwestią nie mniej istotną jest zaangażowanie się w życie braci i sióstr. Chrześcijaństwo to sposób na życie, a nie zwykłe uczęszczanie do kościoła. Nie można kochać i służyć tym, których się nie zna. Nie można z nimi płakać i weselić się. Nie można nosić z nimi ich ciężarów. Biblijny wzorzec wspólnoty zostaje nadwerężony, kiedy chrześcijanin spotyka braci w kościele, a potem zamyka przed nimi drzwi swojego domu.

Chrystus obiecuje obfitość życia. Ważne jest, by członek kościoła był duchowo żywy (w przeciwnym razie jest członkiem jedynie z nazwy, kozłem a nie owcą, kąkolem a nie pszenicą). Tam, gdzie jest życie, tam musi być też wzrost i właściwy rozwój. Wierzący z natury szuka sposobności, by móc służyć Panu.

Rzymian 12 podaje kolejne wskazówki: „żywe ofiary”, „płomienni duchem” – to właśnie karta członkostwa w kościele. Z pewnością dziesięciu zapalonych dla Pana wiernych osiągnie więcej niż tysiąc letnich.

Prawdziwe członkostwo może jednak okazać się wyzwaniem przerastającym wierzącego w obliczu jego nieadekwatności i niemocy. Lecz Chrystus nikogo nie pozostawia na pastwę jego własnych możliwości. Kiedy czegoś wymaga, daje też odpowiednie środki do wykonania tego.

Bóg jest w stanie udzielić wiernym ponad to, o co proszą i o czym myślą, zgodnie z tą mocą, która w nich działa, a która wzbudziła Chrystusa z martwych i wyniosła go na niebiosa – wielką mocą Ducha Świętego. „Jego bowiem dziełem jesteśmy”. Jemu chwała w kościele przez Jezusa Chrystusa.

Prezbiter Roman Łysiak